niedziela, 29 grudnia 2019

2019 aktualizacja

Wykreśliłam (29/12/2019):
  • Wyjechać ze znajomymi na kilka dni
  • Zrobić coś kreatywnego (dzieło sztuki)
  • Pójść na ognisko
  • Pójść na kręgle
  • Pójść na trampoliny
  • Odłożyć minimum 12 000 zł
  • Nauczyć się jednego tańca
  • Odwiedzić 12 nowych lokali (12/12)

Może opowiem pokrótce jak się to wydarzyło:
Wyjazd na Mazury z Gosią, Zbyszkiem i Martą był spontaniczny, ale udany. Mieliśmy przygody, sprawdziliśmy swoje charaktery i chętnie bym to powtórzyła, ale może nie za rok. Chciałabym trochę odpocząć i zobaczyć inną część Polski. Zorganizowałam też weekend w Jeleniej Górze, ale wyszło słabo, bo takich mam znajomych. Trochę pochodziliśmy po górach, trochę pograliśmy i wróciliśmy do Wro.

Moje kreatywne dzieła sztuki to kolorowanki, które zaczęły się przypadkowo- nie jestem w stanie przypomnieć sobie dokładnie, ale pamiętam jak pewnego dnia w CUKRze dostałam pierwszą kolorowankę z kredkami i od tego zaczęło się prawdziwe tworzenie. Na szczęście mój dostawca dba o to, żebym miała co tworzyć, więc 2020 rok zapowiada się twórczo :)

Raz wpadłam też na pomysł, że pojadę na koniec Wrocławia na ognisko. Zimą. Ciekawe przeżycie, polecam . Następnym razem sprawdzę tylko czy impreza zacznie się planowo i zabiorę więcej znajomych osób.

Dzięki pomocy Illii udało mi się także pójść na kręgle i trampoliny - kręgle wyszły sympatycznie, porozmawialiśmy oraz poszliśmy na afterparty do Chupito, natomiast trampoliny to raczej jednorazowa zabawa - łatwo się połamać i są dość męczące.

Dzięki mbankowi udaje mi się odkładać co miesiąc jakieś drobiazgi i własne mieszkanie jest coraz realniejsze :) No i cały czas czeka na rozbicie skarbonka od Marzeny i ile to już lat?

Przez 6 miesięcy uczyłam się tańczyć i choć nadal taniec w parze idzie mi źle, to jest już trochę lepiej. W przyszłym roku czeka mnie też wesele kuzyna, więc trzeba będzie ćwiczyć i szlifować umiejętności.

Dzięki Urban Coffee Marathon udało mi się też poznać nowe miejsca gdzie mogę wypić kawę i zjeść ciastko. Nie mam na razie jakiś ulubionych miejsc, ale może się do zmieni w nowym roku :)

poniedziałek, 12 listopada 2018

Hurtowa aktualizacja, czyli lenistwo poziom Karola

W te wakacje udało mi się odznaczyć na liście kilka pozycji:
  • Drezyny w Bieszczadach
  • Kupić strój kąpielowy
  • Pójść na basen
  • Pójść do kociej kawiarni

Dodatkowe osiągnięcia z ostatnich miesięcy:
  • Pójść na wyścigi konne
  • Nauczyć się Esperanto przez Duolingo

Wakacje spędziłam w Bieszczadach samotnie, bo czasem trzeba się odważyć na wyjście ze strefy komfortu. Dzięki temu mam zaliczone kilka nowych górskich tras, dwie wycieczki z Bieszczaderem oraz Aquapark. Myślałam, że będzie gorzej, a wyszło całkiem sympatycznie i z przygodami. Nie mam pod ręką zdjęcia, żeby udowodnić, że naprawdę tam byłam, ale zainteresowanych zapraszam do kontaktu :)

Pierwszy raz byłam też w kociej kawiarni we Wrocławiu, a nawet w dwóch i jestem zauroczona miejscówką na Dubois mimo że kawa nie jest specjalna (a na kawach się trochę znam po ostatnich kawiarnianych podróżach i kontakcie z Jaśkiem).

Towarzystwo ułatwia realizację marzeń, bo jest komu o nich powiedzieć i ktoś może spełnić je nawet jeżeli o tym nie wie (tu mrugnięcie do osoby, która towarzyszyła mi na wyścigach konnych). Z wycieczki na Partynice najbardziej podobało mi się ognisko i Katarzyna Dowbor, więc oczekiwania były większe.

Jeżeli chodzi natomiast o Esperanto to zarzuciłam ten projekt, ale może do niego jeszcze wrócę, bo wbrew pozorom to użyteczny język.

Lista pozostaje nadal otwarta a ponieważ zbliża się grudzień to nadszedł czas na nowy pomysł na 2019 rok.

piątek, 22 czerwca 2018

Aktywności, aktywności, czyli aktualizacja bloga jest nudna

Tak sobie myślę, że prawdziwe życie zaczyna się tam gdzie przestaje mieć znaczenie to, co dzieje się w świecie wirtualnym dlatego nie uzupełniam na bieżąco list i nie skreślam tego, co wydarzyło się w międzyczasie.

Zacznijmy od speed datingu. Najbardziej pamiętam wystrój klubu, który mogę teraz dopisać do listy odwiedzonych miejsc. Mogłam porozmawiać z szóstką facetów w tym z jednym, którego znałam już wcześniej. Nie byłam przygotowana na rozmowy i próbowałam się dobrze bawić, ale nie było z czego wybierać. Zdecydowanie wolę spotkania językowe, bo tam można poznać ciekawe osoby a dodatkowo szkoli się język. Podsumowując nie polecam, chyba że wcześniej sprawdzi się ile osób jest zapisanych i czy kobiet nie jest więcej niż mężczyzn.

Praga





Tu mogłoby być zdjęcie moich współtowarzyszy podróży, ale RODO mi nie pozwala. Jeżeli Mi. Mo. Ma. J. lub A. kiedyś przez przypadek trafią na notkę, niech zostawią ślad. Nie jestem dobrym organizatorem, ale miło wspominam ten czas. Praga jest magiczna i po raz kolejny udało nam się zobaczyć nowe miejsca. Podróż powrotna pełna zmęczenia, spanie w hostelu, nocne spacery. Następnym razem zrobię to lepiej. Zamieszanie, które obiecałam było, nadal się lubimy, więc nie jest źle.

Karaoke

Lubię chodzić ze słuchawkami na uszach i nucić albo ruszać się w rytm piosenek, więc do listy dopisałam pójście na karaoke. Do tej pory śpiewałam tylko u moich muzycznych znajomych na mieszkaniu i chyba nie było tak źle albo byliśmy tak pijani, że nie zwracaliśmy na to uwagi. Środowe karaoke w Lewitacji wyszło ponoć strasznie i lepiej, żeby tam nie wracać. Poćwiczymy w domu, może trochę w Plusach i wrócimy w inne miejsce, więc bójcie się :) I tu przechodzę do kolejnej myśli, która ostatnio pojawia się coraz częściej - czy ważne jest aby dana rzecz sprawiała nam frajdę czy ważne jest aby robić to perfekcyjnie? Na początku przecież zawsze robimy źle, więc jak sprawdzić czy mamy do tego predyspozycje? Do rozważenia.


Nowe lokale:

9)Pewexx:
http://www.pewexx.pl/ 

Na plus mogę zaznaczyć kilka poziomów oraz rzeczy z epoki jak dla mnie klimat jest super odtworzony, choć co ja tam mogę wiedzieć :) Miejsce, żeby wpaść na alkohol, kupić coś jako przekąskę a potem wyjść. Nie wrócę tam szybko, ale polecam jeżeli tak jak ja lubicie klimat PRLu.

10)Stary Młyn

http://www.pierogarnie.com/l,3,stary-mlyn-wroclaw.html


Podczas poszukiwania ciekawego i niedrogiego miejsca, w którym można coś zjeść w okolicy Rynku trafiliśmy do tej pierogarni. Naprawdę wiedzą co to znaczy stworzyć klimat - dużo drewnianych elementów, nazwy miejsc (sprawdźcie jak nazwali wyjście i ubikację), kilka poziomów a do tego dobre jedzonko. Zresztą co ja będę Wam opisywać trzeba pójść i sprawdzić :)

11)




wtorek, 20 lutego 2018

Nowe lokale we Wrocławiu cd.

Minipizza
https://minipizza.pl/

Czasem nowe miejsca pokazują Ci nowi znajomi - tak też było z tym miejscem. Mały lokal w okolicy dworca PKP, pizze rozmiaru mini, bez szału, ale smaczne, do tego herbata w papierowym kubku na wynos (kilka smaków do wyboru) i skarbonka Karoliny, która zbiera na marzenia (marzy o podróży). Kiedyś jeszcze tam wpadnę przed albo po podróży.


U Gruzina
https://www.facebook.com/ugruzinawroclaw/

Miejsce, w którym spędziłam urodziny przy rozmowach, żartach oraz dobrym jedzeniu. To było moje pierwsze doświadczenie z jedzeniem gruzińskim i jestem pozytywnie zaskoczona - proste smaczne potrawy, miła atmosfera oraz gruzińska muzyka w tle. Dawno nie byłam w tej okolicy i z zaskoczeniem liczyłam ilość knajpek koło nasypu - każda inna, z innym klimatem - wrócimy tam jeszcze.

Pub Siwy Dym
http://www.siwydym.com.pl/

Nie podobało mi się do miejsce, ale może dlatego, że wolę kawiarnie od pubów. Wystrój nie jest ciekawy, nie zaskakuje, miejsca niby jest dużo, ale brak tego czegoś, że chce się tam wrócić. Urodzinowy misiak na plus. ;)


poniedziałek, 5 lutego 2018

2017/2018 wykreślanie i zmienianie

Dzień dobry wieczór!

Przed chwilą zebrałam się w końcu w sobie i powykreślałam zaległe rzeczy - to miłe patrzeć jak mimochodem lista staje się coraz krótsza choć nowe marzenia także się pojawiają i można byłoby uzupełniać nowe pozycje :)

Idąc od początku: zrobiłam masło i udokumentowałam to moim Kazamem, który został po wsze czasy w Wenecji, która w ogóle mnie nie urzekła, choć do Włoch chciałabym jeszcze wrócić. Dzięki tacie mam zegarek na rękę (niech żyją spontaniczne zakupy i faceci, którzy nie spisują list tylko od razu realizują plany/marzenia). Od zeszłego roku pomagam siostrom Elżbietankom regularnie w soboty w ramach wolontariatu i cieszę się, że tam trafiłam - to swoista szkoła życia, nauka rozmów z nieznajomymi, odpowiedzialności i pokory. Z nowości - polubiłam sukienki i teraz często idąc na zakupy muszę sobie powtarzać, że mam ich już odpowiednią ilość, choć patrząc na stan mojej szafy nie jest to do końca prawda.

Co czeka mnie w 2018 roku?
Mam nadzieję, że zmobilizuję się podróżniczo i będę mogła odhaczyć kilka podróżniczych planów, myślę że Esperanto estas bellan lingua (czy jakoś tak - gramatyka nigdy nie będzie moją mocną stroną :P) a konwersacje po angielsku stały się rutyną, niezwykle przyjemną :)


poniedziałek, 25 września 2017

Pojechać na rekolekcje poza Wrocław - Przesieka 2017

Zaczęło się od dziwnego e-maila o następującej treści:

"Karolino,
minęło wprawdzie niewiele czasu, ale ja już za Tobą tęsknię.
Będę w chacie w najbliższy weekend, jeśli chcesz się spotkać.

Tata "

Zastanawiałam się skąd ktoś miał mój adres i na co znów się zapisałam dawno temu skoro otrzymuję takie wiadomości, aż w pewnym momencie skojarzyłam, że to pewnie o.Aleksander i Pluszakowe rekolekcje w Przesiece. Zapomniałam jednak o tym i szykowałam się do piątkowego wyjazdu.

Temat rekolekcji Niespodziewany zwrot akcji był od początku widoczny - spóźnienie na kolację i mszę większości grupy, kierowca inny niż spróbowałam sprawdzić na Facebooku, pokój jednoosobowy podczas gdy chciałam go z kimś dzielić, żeby w końcu nawiązać jakąś relację z dziewczyną a nie tylko facetami (moje nowe stare marzenie to przyjaciółka, która mieszkałaby we Wrocławiu). Już na pierwszej mszy dowiedzieliśmy się, że czeka nasz weekend z filmem Chata. Na początku poproszono nas, aby przypomnieć sobie Wielki Smutek tak, aby podczas rekolekcji można było nad nim pracować. Ja mam dużo takich smutków, ale pomyślałam o tym, który ostatnio bardzo mnie dręczy. Na razie czekam na efekty, ale chyba jest coraz lepiej.

W piątek nie działo się za wiele poza wieczorem przy Dobble i Konflikcie oraz kilkoma małymi rozmowami.

Potem była sobota z jutrznią oraz górami. Do wyboru było kilka tras - ja miałam ochotę na coś średniego, więc w końcu wylądowałam w grupie Ani, która jest niesamowicie ciepłą, miłą i opiekuńczą osobą i kolejnym wzorem do naśladowania jeżeli chodzi o budowanie relacji międzyludzkich. Na trasie była mgła, ale udało nam się zobaczyć trochę jesieni, kilka żab, Słoneczniki i zjeść dobre naleśniki z jagodami w Odrodzeniu. W międzyczasie różaniec i rozmowy o życiu, o wspólnocie i innych takich. I powrót w deszczu, który zapamiętam na długo. Zapamiętam przemoknięte ubranie i śpiewy z Łukaszem i Anią z muzycznych, pożyczone spodnie oraz radość, że jest się już w schronisku.  Z powodu pogody nie mieliśmy ogniska (kolejny zwrot akcji), ale za to przeznaczyliśmy ten czas na planszówki - tym razem Dixit, czyli gra którą uwielbiam, ale w którą zawsze przegrywam, Junge Speed - gra której nie znoszę, ale tym razem to inni bili się o totem i mieli ślady po paznokciach, Osadnicy z Catanu - powrót do starych dobrych czasów i wygrana z opcją rewanżu. Szkoda, że przy planszówkach nie buduje się więzi tak dobrze jak przy Mafii czy rozmowach, ale kto wie może znajdę kolejną osobę do grania? I wyjść w góry, w sumie to dobry początek.

Jak teraz sobie opisuję te rekolekcję to przypomniało mi się o tym Wielkim Smutku, o tym że można go ukryć i nauczyć się z nim żyć, kolejna rzecz do przemyślenia, no ale o tym innym razem.

Najbardziej zapamiętam adorację podczas, której można było podejść, uklęknąć i wziąć patenę(?) z Jezusem prosto w swoje łapki. Jakoś nigdy nie pociągała mnie ta forma - albo boję się, że coś zniszczę albo jak w przypadku relikwii świętych w ogóle tego nie czuję. Na szczęście można też przeżywać to wszystko z ławki, z mojego miejsca VIP, bo chodzi o to co dzieje się w środku, o to co wydarza się gdy zamkniesz oczy i pozwolisz mu przyjść. To trochę osobiste, więc napiszę tylko tyle, że pozwalam się kochać, tak naprawdę kochać i nie zgadzam się już na namiastki miłości.

W tym miejscu po raz kolejny refleksja, która może mi umknąć - te rekolekcje chyba były dla mnie po to, żeby się trochę poprzyglądała, trochę była samotna, ale w tłumie i trochę pozwoliła się znaleźć temu, który szuka. A moje nastawienie, że fajnie byłoby się zintegrować i powalczyć z przywiązaniem kurczowym do innych zderzyło się z tym co było. I w sumie dobrze. Zresztą zobaczymy za jakiś czas co we mnie się urodzi i jakie owoce powstaną z tego drzewa.

Niedziela to msza, jutrznia i grupy dzielenia, czyli to co najlepsze. Uwielbiam grupki, bo choć przez chwilę mogę spojrzeć na ten sam fragment oczami innego człowieka i znów zaskoczyć się, że mam tak samo albo mam inaczej albo w końcu zrozumieć o co chodzi. Powrót był przespany w samochodzie, więc za dużo z niego nie wyniosłam, ale mam wrażenie, że środowe spotkanie w Plusach będzie trochę inne niż zawsze.

Czekam teraz cierpliwie na owoce, bo skoro o. Aleksander potrafił przez 8 lat chodzić z pomysłem rekolekcji i przygotować go dopiero teraz to i ja powinnam nauczyć się tego, żeby na spokojnie poczekać na owoce. Proszę Tato, daj mi trochę Twojego patrzenia na ludzi i zabierz to, co przeszkadza mi być blisko Ciebie i ich a poradzimy sobie ze wszystkim.














poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Niespodzianki

Wpis będzie o tym jak po raz kolejny przypomniałam sobie co kiedyś sprawiało mi przyjemność (w tym miejscu odpowiedz sobie na pytanie co ostatnio sprawiło ci przyjemność i staraj się robić to częściej). Kiedyś gdy byłam młodsza lubiłam sprawiać przyjemność innym osobom i choć czasem było to bardzo egoistyczne i nie zawsze się sprawdzało to kontynuowałam to rok w rok. Potem jakoś te relacje się zrywały, bo pamiętać o innych trzeba codziennie a nie od święta.

W tym roku postanowiłam zrobić urodzinową niespodziankę dla dwójki osób - Szymona z okazji urodzin oraz Marzeny w ramach wieczoru panieńskiego. Może zacznijmy od tego co udało mi się przygotować dla przyszłej panny młodej.

Zachowanie niespodzianki było ułatwione, ponieważ Marzena była skupiona na organizacji wesela i mieszka w województwie śląskim, nie ma tu znajomych, którzy mogli mnie zdradzić. Postanowiłam zorganizować dla niej wieczór relaksu, który pozwoli jej trochę odpocząć po ostatnich zawirowaniach. Po kilku telefonach i przejrzeniu stron internetowych udało mi się znaleźć idealne miejsce. Salon masażu w Katowicach proponował Babski comber, czyli świeczki, muzyka, jedzonko, szampan i masaż relaksacyjny. Nawet deszcz, który powitał mnie w Katowicach nie mógł osłabić mojego zapału. Po dwóch godzinach spędzonych na rozmowach i nadrabianiu zaległości przeniosłyśmy się do Galerii Katowickiej i tam przy pysznych gofrach i herbacie dalej wspominałyśmy stare dobre czasy aż przyszło się nam rozstać. Rozstanie nie było długie, bo do czasu wesela, ale to temat na dłuższą notkę. ;)

Szymon z kolei był trudniejszym przypadkiem, bo ma swoich ludzi we Wrocławiu i często przebywamy w tym samym towarzystwie. Zaczęło się od pomysłu i współorganizatora, a potem powoli, na ostatnią chwilę dogrywałam szczegóły. Miała być dobra francuska komedia od sprawdzonego reżysera, a potem posiłek w większym gronie. W międzyczasie postanowiłam zorganizować coś bardziej urodzinowego i zaczęły się poszukiwania świeczek, babeczek, kartek urodzinowych a może nawet balonów. Brak internetu u współorganizatora nie pomagał.
W dniu niespodzianki udało mi się zaprosić Szymona do kina, gdzie spędziliśmy miło czas w niewykupionych fotelach VIP, a potem zjedliśmy pizzę w lokalu Przyjaciele i znajomi. To był dobry czas spędzony na rozmowach, patrzeniu jak inni grają w szachy i przyglądaniu się jak przegrywamy mecz. Na przyszłość trzeba uważniej dobierać gości i lokal.

Już nie mogę się doczekać kolejnych niespodzianek, które przygotuję. Tym razem postaram się uważniej słuchać ludzi tak, aby jeszcze lepiej trafić i zobaczyć w ich oczach radość. Strzeżcie się ;)